piątek, 23 lipca 2010

Stracilam cos najcenniejszego- wiare.

Moze wiecie albo nie, ale jestem osoba sentymentalna. Bardzo przywiazuje sie do rzeczy, do miejsc, do ludzi. Co do sentymenty to mam w sobie cos takiego, ze jakis zapach, miejsce, lub zdjecie potrafi " przywiac " wiele wspomnien, dzieki ktorym lezka w oku sie kreci.
Ostatnio weszlam na swoja poczte i okazalo sie, ze Edytka wyslala mi moje zdjecie. Bylo ono z czerwca. Nie bylo by nic w tym dziwnego, gdyby nie to, ze zdjecie przedstawialo mnie przy fortepianie. Wiedzialam, ze E. wysle mi ta fote, sama ja o to prosilam. Nastepnie weszlam na strone internetowa PSM i ogladalam zdjecia z ostatniego koncertu. Niewytrzymalam. Rozplakalam sie. Czemu? Doskonale wiedzialam czemu. Wrocilo to co najcenniejsze czyli wspomnienia. Ciagle patrzylam na dwa zdjecia: moje przy fortepianie i ludzi z koncertu. Moje zdjecie bylo wykonane kilka dni przed jedna z najwazniejszych decyzji w zyciu, ktorej balam sie podjac odkad pamietam. Przypomina mi sie wlasnie doskonalne znany schemat- Rozmowa z kims niezbyt nieznanym:
- Slyszalem, ze chodzisz do szkoly muzycznej.
- Tak.
- Na czym grasz ?
- Na fortepianie.
- Dlugo ? Ile lat ?
- 8/9/10 [ zalezy kiedy byla rozmowa ]
- To dlugo, bardzo dlugo. A jak to sie zaczelo ?
- Bylam u kuzynki, ktora miala pianino i tez chcialam grac. Mialam wtedy 4 lata. Rodzice mnie tam zapisali, mysleli, ze troche pochodze i mi sie znudzi. Jeszcze mi sie nie znudzilo.

Jeszcze mi sie nie znudzilo - te slowa zawsze mowilam z wielka dum.a Bylam szczesliwa z tego powodu. Przezylam tam cale moje dziecinstwo, wiele wspanialych oraz bolesnych chwil. Wiele rzeczy sie tam nauczylam. Ale cos sie nagle popsulo. W najbardziej nieodpowiednim momencie. Stracilam to co najcenniejsze w zyciu artysty- wiare. Wiare, ze mozna zrobic wszystko. Przez pare osob, na ktorych myslalam, ze moge liczyc, bardzo sie zawiodlam. Im bardziej oni we mnie nie wierzyli, tym bardziej ja wierzylam w siebie- tak troche im na przekor. Dobrze by bylo, gdybym dotrwala z tym do egzaminu. Ale zaledwie kilkanascie godzin przed, cos we mnie peklo. W jednej jedynej godzinie. Stracilam to, dzieki czemu myslalam, ze zagram, dostane dobra ocene i jakos prztrwam. Tak jednak sie nie stalo. Kilka minut przez egzaminem pomyslalam: " Nienawidze ich, oni mnie zniszczyli, przez nich stracilam wszystko co moze stracic artysta, stracilam milosc i wiare ". Mowi sie, ze wiara czynie cuda, w pelni sie z tym zgadzam. Ale moje motto to : " Wiara to najcenniejsza rzecz artysty, bez chocby 0,01 % wiary nie masz nic. Jedna wielka pustka.

Teraz spogladam na zdjecie z koncertu. Podziwiam tych ludzi, naprawde. Oni nadal maja wiare w to co robia. Moze bylam slaba tak postepujac ? Moze, tego nie wiem. Ale mysle, ze w danym dniu podjelam wlasciwa decyzje.

Tesknie bardzo, nie wyobrazam sobie, ze 1 wrzesnia nie pojde na 17. do PSM umowic sie na lekcje i sprawdzic plan lekcji na przyszly rok. Robilam tak od 10 lat. Nie wiem nawet jak to jest nie robiac tego. Ale czuje, ze tam wroce za rok, nie mam pojecia. Narazie zaczynam wszystko na nowo. Pomysle gdy zapali sie we mnie lampeczka wiary.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz